sobota, 8 maja 2010

Świszczy i myśli

 Maj? Się pytam. Wieje, leje, świszczy. Że człowiek to by spać poszedł. Poza tym, że normalnie też by poszedł tylko teraz to jeszcze bardziej.
Obejrzałam seksiarki z wielkiego miasta, bo mi przypomniałaś ostatnio. Nie, nie zachciało mi się nowych ciuchów jak zwykle tylko babskiego spotkania. We dwie albo więcej. Najlepiej więcej. A, że babskie spotkanie w więcej na razie wykluczone, to jeszcze bardziej chce mi się spać. Poza tym normalnym. Nawet koty śpią całymi dniami ostatnio. Nie wyściubiają nosów. Niech nie wyściubiają, bo uwielbiam do nich zaglądać jak sobie tak słodko śpią. Rudolf na łóżku (a niech ma...), a Z. na półce z pościelą, tak, na pościeli. Niech też ma. Musi być sprawiedliwie, w końcu bracia.
Ubolewam, że nie mam ochoty gotować. Nakupiłam sobie przecież gadżetów piekarniczych, a tu weny brak. Takie z dnia na dzień. Odkryliśmy ostatnio serek halumi wprawdzie. Jak mi coś zasmakuje to mogłabym codziennie. W przeciwieństwie do M. Dlatego uwielbiam gotować jak jestem sama. Można wtedy jeść na co się tylko ma ochotę.
Brakuje mi babskich spotkań, ale myślę sobie, że fajnie będzie być samą. Ale w domu. Delektować się spokojem, swoim miejscem. Nie wychodzić. Wszystko powoli. Nie odliczać czasu. Być dobrej myśli.

Być dobrej myśli.

niedziela, 2 maja 2010

Oto jestem

Zyje. Drugiej nie bedzie. Przynajmniej na razie. Jeszcze za wczesnie. Za duzy balagan. W sercu, w glowie... o torebce nie wspominajac!

Swietnie sie bawilam. Tylko na drugi dzien (i przez kolejnych trzy) juz nie bylo tak wesolo. Zburzylam swoj spokoj, ktory powoli odzyskiwalam. I znow mysli 100. Natretnych.

Dzis niedziela. A ja mam obiad raczej czwartkowy. W zasadzie to sobotni bo z wczoraj. Wiec jakby czwartkowy bo.. szybki i odgrzewany. Ale to niewazne bo rownie przesmaczny!

A oto moja fascynacja ostatnich dni: